Panie i panowie....
Magnus Chase powrócił! I to w jakim
stylu.
I pierwsza recenzja na blogu!
Zapraszam.
„Młot
Thora znów zaginął. Bóg piorunów ma niepokojący zwyczaj gubienia swojej broni –
najpotężniejszego oręża w dziewięciu światach. Tym razem jednak stało się coś
poważniejszego: młot wpadł w ręce wroga.
Jeśli Magnus Chase i jego przyjaciele nie odnajdą
szybko młota, światy żywych pozostaną bez ochrony przed inwazją olbrzymów.
Rozpocznie się Ragnarök i dziewięć światów stanie w płomieniach. Niestety
jedyną osobą, która może wynegocjować zwrot broni, jest najstraszliwszy wróg
bogów – Loki. A cena, jakiej za to żąda, jest bardzo wysoka.”
- opis z lubimyczytac.pl
Po pierwsze, ta
książka jest Fenomenalna przez wielkie F. Przyznam się, że trochę się obawiałam
drugiej części serii o nordyckich bogach, jako że pierwsza część nie podobała mi się AŻ
tak bardzo jak pozostałe książki Ricka Riordana. Ale Magnus Chase i Młot
Thora przeszła moje wszelkie oczekiwania.
Zostajemy
od razu wrzuceni na głęboką wodę. Już od pierwszej strony akcja pędzi na łeb,
na szyję, na co ja nie narzekam, podróżujemy między światami, odwiedzamy starych
znajomych, poznajemy nowych, gramy, latamy, chodzimy na randki z magiczną
bronią, oglądamy Netflixa na włóczni i to wszystko w jednej książce. Oj ludzie,
dzieje się, dzieje.
Rick
Riordan wszystko rozwija, zachowując przy tym harmonię i równowagę. Mamy wprowadzonych
nowych bohaterów, jak na przykład Alex Fierro (o której więcej za chwilę), ale
wątki innych postaci dalej są prowadzone. Dowiadujemy się więcej o Hearthstonie
i jego przeszłości, dalej towarzyszy nam Blitzen i Samira oraz przyjaciele z
dziewiętnastego piętra, spotykamy wuja Randolpha i wielu nordyckich bogów.
Zdumiewa mnie, że każda postać pozostaje wyjątkowa i wiarygodna, myśli tak jak
myślała w pierwszej części, nikt nie zmienia się na rzecz nowej linii fabularnej, nikt nie zostaje pominięty. Jak Rick Riordan to robi?
Teraz o
mojej ulubionej części, czyli o wątku Samiry. Jak wiadomo jest ona muzułmanką,
co nie powinno wydawać się nikomu szczególnie warte uwagi, religia to religia i
wszystkie są równe. Niestety żyjemy w takim świecie, że na niektóre wyznania patrzymy inaczej niż na inne, bo zwyczajnie nie jesteśmy do nich
przyzwyczajeni, nie obcujemy z nimi na co dzień. Dlatego dziękuje Rickowi
Riordanowi za stworzenie Sam i za pewną szczególną scenę, w której dziewczyna się
modli. Mimo że była to po prostu chwila modlitwy, zwróciłam na nią uwagę i chcę,
żebyście też to zrobili. Rick Riordan chce nam przybliżyć wiarę, która dziś
budzi strach, chociaż jest po prostu religią. To jest niesamowite i jestem mu naprawdę wdzięczna.
I
jeszcze coś o Sam. I Amirze. Autor rozwija w tej książce ich relację, która wnosi
świeżość do powieści młodzieżowych i znajdujących się w nich wątków
romantycznych. Ta dwójka jest już zaręczona! I ich związek „odbywa się” w
kompletnie innej kulturze, co sprawia, że jest to jeden z najciekawszych wątków
w książce.
Czas na
Alex Fierro, o której po amerykańskiej premierze było głośno, szczególnie na
Tumblrze. Tak, jest to postać nietuzinkowa, wyjątkowa i ciekawa. I nic więcej
nie napiszę, bo poznawanie jej to ogromna przyjemność. Polubiłam ją i cieszę
się, że jest w tej książce.
Muszę
jednak wspomnieć o jednym malusieńkim minusiku, który zauważyłam. Przez większą
część czasu miałam wrażenie, że postacie były dość luzackie, spokojne. Chodzi
mi o to, że na misji, która musi zostać wykonana do określonego dnia, kiedy
mają coraz mniej czasu, potrafią po prostu pójść spać czy wziąć prysznic. Nie
gra mi to... ale to może ja po prostu jestem nadpobudliwa i stresuję się
Ragnarökiem bardziej niż oni.
Czytaliście
już nową książkę o przygodach Magnusa Chase’a? Jakie macie wrażenia? A może
zamierzacie po nią sięgnąć? Piszcie w komentarzach!
A tymczasem,
Miłego Dzionka Życzę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz